poniedziałek, 11 lipca 2016

Tajemniczy Twór

Pierwszy twór...
Z najgłębszych czeluści umysłu wyszła historia...
Historia pewnego człowieka...
Chcesz ją przeczytać?
Gotów na pierwsze strony?
Tak?

A zatem zapraszam do działu Post-Apo...
Czekam na Ciebie :)

piątek, 1 lipca 2016

Rekto 3.1

Rozdział 3. 

Godzina… Co miałbym robić przez tyle czasu ? Odpowiedź nasunęła mi się sama . Pomimo, że tej całej operacji,sporo przespałem to dalej byłem osłabiony. Nie minęło pięć minut odkąd doktorek przestał mi opowiadać o tym co się działo na świecie, kiedy ze spokojem zamknąłem oczy. **********************************************************************************
-Kurwa! No chyba ktoś sobie ze mnie jaja robi! – Krzyknął Sin, tym samym budząc mnie ze snu. – To nie może być kurwa prawda! Otworzyłem oczy, siedziałem dalej w tym samym miejscu, ale doktorek zniknął ze swojego miejsca. Anders stał teraz obok kabiny kierowcy i spoglądał w przód przez szybę. Co ich tak zaciekawiło? Co się takiego stało że Sin tak się drze?? Nieśmiałym ruchem wstałem i opierając się o pobliskie skrzynie podążyłem ku przodowi pojazdu, a tym samym ku kabinie. -No nieźle… Co tam się stało pod naszą nieobecność? – Powiedział lekko drżącym głosem doktorek. - Teraz to mnie nie obchodzi! Jedziemy tam na pełnej parze! Jak ten debil Omen dał się podejść  przez jakiś ciuli to ma u mnie przejebane do końca życia ! – To mówiąc, wrzucił najwyższy bieg i używając całej siły nacisnął na pedał gazu. - A co jak nie żyje, ten wasz cały Omen? – wtrąciłem. - Lepiej dla niego bo jak go dorwę to JA go ukatrupię ! – Wykrzyczał kierując pojazdem Sin. Spoglądnąłem na doktorka, który dalej patrzył na piaszczysty horyzont. Wnet zrozumiałem mniej więcej o co mogło chodzić. Oprócz piaszczystych wydm na widnokręgu widać było jeszcze jakąś budowlę z której wydobywał się czarny, gęsty dym.  Obiekt znajdował się może z dziesięć kilometrów przed nami ale częściowo był zasłonięty przez kilka wydm.
- Anders weź młodego na tył, wyposaż go w najprostszy sprzęt, wytłumacz na szybko działanie kurwa wszystkiego! Masz do cholery jakieś dziesięć minut! Ruchy !! – wrzasnął Sin Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Doktorek pędem udał się na tył autobusu, potrącając mnie przy tym.  W ostatniej chwili chwyciłem się najbliższej skrzyni i odzyskałem równowagę. Jak na starego człeka to ma niezłe przebicie, chyba że to ja jestem aż tak osłabiony. Zwróciłem się ku doktorowi, który dopadł już jedną z drewnianych skrzyń, otwierając wieko. -Młody siadaj na dupie tam gdzie wcześniej i czekaj na mnie. – zwrócił się do mnie Anders nie przestając grzebać w wielkiej skrzyni szukając czegoś. Skierowałem się na wcześniej zajęte przeze mnie miejsce za kabiną kierowcy, po czym zasiadłem najszybciej jak tylko mogłem. Nie minęło  30 sekund kiedy  pomiędzy moje siedzenie, a te naprzeciwko doktorek wsunął skrzynię, która posłużyła mu jako stół. Na nią opadł w pierwszej kolejności karabin, następnie skórzany pas z przyczepionymi 2 magazynkami i granatem. Na sam koniec na skrzynkę Anders rzucił czarną kurtkę.
-Dobra młody wiesz jak się strzela z tego cacka? – rzekł doktorek podnosząc karabin przed moimi oczami. – Nie? To słuchaj poradnika w pigułce. To jest M4, od teraz będzie przedłużeniem twojej ręki. To trójkątne, opierasz o pod obojczykiem. To na końcu to lufa, kierujesz ją w stronę celu. Jedną ręką chwytasz za rękojeść, wsadzając od razu palec do w tą oto dziurę- powiedział i jednocześnie pokazał element o który mu chodziło.
- Palec kładziesz na spuście, jeżeli jesteś pewny strzału naciskach go. Tu z boku masz takie pokrętło, od którego zależy jak strzelasz. Jeśli jest poziomo ustawiony jest zablokowany, pociągając w dół słyszysz i czujesz przeskok masz go ustawiony na ogień pojedynczy. Jeśli powtórzysz, tą czynność to przestawisz na ogień ciągły, w skrócie napierdalaj ile masz w magazynku. Ostanie co musisz wiedzieć to to – pokazał mi gdzie wcisnąć żeby magazynek wyskoczył. -Dosyć tej niedzielnej szkółki! Myślę że tyle Ci wystarczy żeby przeżyć! Ubieraj tą zasraną kurtkę i chodź tu do mnie. – wykrzyknął Sin
Wstałem, chwyciłem kurtkę po czym ją ubrałem, przewiesiłem jeszcze pas przez ramię, do ręki prawej chwyciłem M4  i szybkim krokiem podszedłem do kabiny. Spojrzałem jeszcze przez przednią szybę. Byliśmy już naprawdę blisko. Na horyzoncie widziałem metalowy mur zza którego wydobywał się czarny dym, a w niektórych miejscach widać było szalejące płomienie. Nad samymi murami górowały jeszcze dwie wysokie wieże a każda z pomieszczeniem na samej górze. Jedna z wież cała płonęła, pomimo że była wykonana z jakiegoś metalu, druga zaś po prostu stała nie wzruszona tym co dzieje się w około. - Dobra plan jest bardzo prosty Młody! Na pełnej kurwie taranujemy frontową bramę, po czym wysiadamy i oczyszczamy wszystkimi możliwymi środkami  teren dokoła. Widzisz tą wieżę, która nie płonie? – Pokazał ręką – tam musimy się udać. Jeśli ktoś przeżył to właśnie tam się udali. -Skąd będę wiedział do kogo strzelać?- zapytałem - Jeśli widzisz że ja do kogoś strzelam to Ty też strzelasz, kapujesz? Ok, sprawa załatwiona. – rzekł Sin – Masz może z minutę zanim uderzymy. Radzę Ci się czegoś chwycić! Odwróciłem się ostatni raz w stronę szyby. Jedyne co ujrzałem to duże metalowe wrota, które nie za bardzo chciały się otwierać. Ruszyłem na tył i chwyciłem się kurczowo oparcia jednego z foteli. Chwilę później obok mnie pojawił się Sin też chwytając, najbliższą jemu stałą część autobusu którą była pionowa barierka. Chwilę potem poczułem mocne uderzenie i usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła oraz wyginającego się metalu.

wtorek, 15 marca 2016

Rekto 2.2


Do pokoju wszedł pewnym krokiem dosyć wysoki facet w czarnych traperach, zielonych bojówkach, brązowej koszuli z podwiniętymi rękawami, na którą założoną miał kamizelkę taktyczną w kolorze ciemno-zielonym. Przy pasku miał przywieszony dosyć pokaźnych rozmiarów nóż, dodatkowo miał jeszcze kaburę udową w której spoczywał ledwo mieszczący się w niej pistolet. Jego spojrzenie szybko okrążyło całe pomieszczenie w poszukiwaniu Bóg wie czego, po czym skierował wzrok na mnie. W Jego oczach widać było determinację, oraz niewielką dozę szczęścia.  
-Jak czuję się pacjent doktorku? – rzekł facet w kamizelce.
-Nie ma źle, jak widać ocknął się, kontaktuje, a jego zdolności motoryczne wydają się być w porządku, natomiast…
-Dobra, dobra. – Przerwał  wysoki - Nie rozkręcaj się doktorku. Wystarczyło mi stwierdzenie że żyje. 
Cały czas się na mnie patrzył…
Czego On chce. Zaczął pewnymi krokami podchodzić do stołu na którym leżałem, aż w końcu stanął nade mną. Patrzył z wysoka na mnie.
-Witaj. Nazywam się Sin, a ten za mną to doktorek Anders. Widzę że poskładał Cię do kupy, miałeś więcej szczęścia niż rozumu jak widać. Przeżyć amputację ręki i wszczepienie nowej to pikuś, tyś jeszcze przeżył grzebanie w swojej czaszce i to jeszcze z wykorzystaniem najbardziej dupiatych narzędzi operacyjnych jakie widziałem w życiu. Doktorku nasz koleżka może już wstać?
-Jeśli tylko nie wykituje z bólu to tak. – odrzekł Anders
-Dobra to wstajemy panie ładny mam z Tobą wiele do omówienia. – mówiąc to podał mi swoją rękę.
Podniosłem z blatu prawą rękę, i skierowałem ją w stronę Sina. Złapałem go za przedramię dla lepszego chwytu, on zrobił to samo. Powoli podnosiłem się ze stołu, po czym usiadłem na brzegu. Bolało z każdym poruszeniem, ale nie bardziej niż jeszcze parę chwil temu kiedy sam próbowałem się podnieść. Obydwoje jeszcze przed chwilą nie znanych mi ludzi, gapiło się na mnie teraz na coś innego, odtrąconego z normalnego świata. Popatrzyłem na prawą rękę, a bardziej na biotyczną protezę. Sam nie umiałem uwierzyć, że zamiast normalnej ręki z krwi i kości mam  teraz to coś. Zacząłem się przyglądać tej protezie, poruszałem całą ręką i patrzałem jak małe silniczki zawarte w tym metalowym dziadostwie poruszają się dając mi władzę nad palcami, obrotem nadgarstka i przedramienia jak w normalnej ręce- najwidoczniej ten co wymyślił to metalowe ścierwo, pomyślał że jak zablokuje obrót nadgarstka i przedramienia to noszący protezę będzie się czuł bardziej komfortowo i naturalnie.
-Napatrzyłeś się już? – Sin przerwał moje rozmyślania – To do rzeczy. Uratowaliśmy Cię z tej gównianej sytuacji, ale wiesz nic za darmo. Pomyślałem że przyda mi się taki człowiek jak Ty, pomimo że jak Cię znaleźliśmy byłeś w naprawdę kijowym położeniu.  Sprawa jest prosta zrobisz dla mnie jedną rzecz, ale najpierw zajedziemy do AirForce, gdzie dam Ci wszystkiego co ci potrzeba. Broń, amunicje, sprzęt , żarcie i oczywiście najważniejszą rzecz jaką można podarować – Alkohol. Piszesz się na to? A z resztą, co miałbyś teraz zrobić? Chyba że masz coś innego do roboty?
- Nie ma sprawy. – rzekłem – Nie mam nic czym miałbym się zająć. Nie pamiętam nic oprócz swojego imienia i paru faktów z młodości.  Pojadę z wami iż chęcią spłacę mój dług wdzięczności.
-Wybornie. To mi się podoba, wiedziałem że z Ciebie swój chłop. Dobra zabieramy dupy w troki i jedziemy do bazy. – Sin wstał i zaczął kroczyć powoli w stronę drzwi.
Doktorek też wstał i poszedł w ślady swojego szefa. No cóż, zgodziłem się to pora się ruszyć. Wstałem ze stołu na równe nogi i powolnymi krokami ruszyłem w stronę drzwi. Krok za krokiem. Wyściubiłem nos na długi korytarz. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to krew na podłodze, prowadząca z lewych drzwi korytarza oddalonych może o jakieś 10 metrów od miejsca w którym stałem. Struga czerwieni prowadziła od tamtych drzwi przez korytarz aż do miejsca w którym zakręcałem, po czym biegła dalej aż za moimi plecami. Moja krew. No cóż jak widać trochę jej straciłem.
Idziesz młody? – usłyszałem słowa, które odbiły się echem po korytarzu – Nie mamy całego dnia.
Zacząłem iść w stronę wyjścia, wzdłuż korytarza, powolnym miarowym krokiem. Minąłem pierwsze drzwi, te w których mnie zapewne znaleziono. Mijając zauważyłem tylko parę beczek i jakiś metalowy stół. Poszedłem dalej. Minął jeszcze dwa pozamykane pomieszczenia, aż w końcu stanąłem na progu drzwi prowadzących na niewielką klatkę schodową.  Chwyciłem się poręczy i zacząłem wchodzić po schodach. Po kilku minutach i pokonaniu kilkudziesięciu schodów, widziałem drzwi  prowadzące na zewnątrz tego przeklętego miejsca, które o mało nie stało się moim grobowcem. Im bliżej byłem wyjścia tym bardziej oślepiały mnie promienie słońca. Uniosłem rękę do oczu żeby przysłonić oślepiający blask. Stanąłem w końcu na metalowej płycie przysypanej piaskiem, zasłaniając jeszcze słońce ręką i zostawiając za sobą mój niedoszły grób. Przede mną rozpościerała się wielka połać terenu, a gdzie nie spojrzeć tylko piasek i piasek. Na tle tego jedyne co się wyróżniało to stojący nieopodal autobus, przy którym stał doktorek. Jeszcze trochę skołowany widokiem oraz obolały ruszyłem w jego stronę. Im bardziej się zbliżałem, tym bardziej uwidaczniały sie szczegóły wyglądu pojazdu i widać było że to nie jest zwykły autobus. Do przodu przyspawany został wielki  lemiesz, okna zostały pozabijane dechami lub zaspawane blachą pozostawiając jedynie małe otwory służące zapewne do strzelania. Do boków, tam gdzie nie było okien, zostały dospawane przeróżne pręty, które jak widać sporo już przeszły.  Cały autobus miał  chyba kiedyś  kolor żółty, który prześwitywał jeszcze gdzieniegdzie pomiędzy rdzą i zaschniętą krwią. Zajęło mi parę chwil zanim doszedłem do autobusu. 
Dobra, właź. Pora wracać do domu. – Powiedział Anders, ruchem ręki zapraszając mnie do środka. Wgramoliłem się po schodkach do środka machiny i zająłem najbliższe miejsce. Autobus w środku wyglądał jak jeżdżący magazyn. Skrzynie małe, duże, torby, stojaki na broń, przenośne lodówki, skrzynki z narzędziami i wiele innych mniejszych i większych metalowych lub plastikowych pojemników.
Dobra jedziemy – rzekł Sin, siedzący w kabinie kierowcy po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.
Autobus zastękał, zawarczał parę razy po czym nareszcie odpalił. Sin docisnął pedał gazu i ruszyliśmy nabierając prędkości. Doktorek przysiadł naprzeciwko mnie ,
- I jak się czujesz młody? – zapytał
- Bywało lepiej, ale teraz też nie mogę narzekać. W końcu jednak dalej żyje. – odpowiedziałem
- No cóż zrobiłem co mogłem byle żeby cię poskładać do kupy. Właśnie młody. Jak ci na imię? Przez ten cały bałagan zapomnieliśmy jakoś cię o to zapytać.
- Nazywam się Rekto, ale nic więcej nie powiem bo mam dziurę w pamięci... Jedyne co sobie przypominam to moje imię oraz dzieciństwo, ale też w niewielkich przebłyskach.
- Aha, rozumiem. Wydaje mi się że to normalne. Straciłeś pamięć ze względu na szok po tym wypadku, dodatkowo jeszcze straciłeś mnóstwo krwi, więc może Cię potrzymać trochę dłużej ta amnezja. Ale myślę, że jak teraz wygląda świat to nie zapomniałeś?
- Niestety jedyne co pamiętam jak wygląda na świecie to to co zobaczyłem po wyjściu z tego przeklętego bunkra, migawki z dzieciństwa oraz jakiś powalony sen, który miałem zanim się ocknąłem.
- To nie za wiele jak mniemam. Dobra a zatem od początku co i jak się podziało zanim cały świat pieprznął w gruzy. Teraz mamy rok 2545, ale i tak to tylko liczba, bo czasu już nikt nie liczy. Wszystko zaczęło się 10lat temu w roku 2535… - Doktorek zaczął swój wywód.
Przez całą drogę słuchałem doktorka jak opowiadał o tym co się podziało na świecie. O tym że 10 lat temu wybuchła czwarta, a zarazem ostania najwidoczniej wojna światowa. Państwa które pozostały po trzecim światowym konflikcie takie jak Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Republika Afrykańska, Kontynent Australijski oraz Unia Nadbałtycka, zaczęły ponownie walczyć ze sobą o złoża uranu oraz władzę totalną. Konflikt narastał, aż w końcu Stany Zjednoczone nie wytrzymały presji i puścili parę bomb atomowych na tereny Republiki Afrykańskiej. Oczywiście coś takiego nie mogło przejść bez echa, w skutek czego do konfliktu przystąpiły pozostałe kraje. Każdy użył swoich zasobów bomb atomowych, biologicznych, chemicznych, bombardując się wzajemnie. Konflikt zakończył się, kiedy i skończyły się środki. Rządy krajów upadły.  Świat został doszczętnie zniszczony. Większość zmieniła się w pustkowia. Nieliczni ludzie przetrwali i założyli własne kolonie i miasta, starając się przeżyć na wszelkie możliwe sposoby, zmagając się z brakami żywności, wody oraz atakami mutantów oraz zombie. Cały ten konflikt zwany jest przez ocalałych jako Apokalipsa.
- A my zmierzamy teraz do jednej najbliższych osad, które powstały  po tym wszystkim. Za ok godzinę zobaczysz jeden z niewielu ocalałych ludzkich kolonii.... AirForce.