Kiedy przestałem się im przyglądać, powiesiłem je sobie na szyi
i zacząłem rozmyślać. Mój ojciec? Czyżbym rzeczywiście trzymał w ręku pamiątkę
po moim ojcu? Jednak te pytania bardzo szybko zaczęły się ode mnie oddalać,
ponieważ w pomieszczeniu zabrzmiał gruby głos mężczyzny jakby wydobywający się
ze ścian. Słychać było:
- Czy on przeżyje? Czy rzeczywiście wypróbowaliśmy wszystkie sposoby mogące
go uratować
? Wpakowaliśmy w niego tyle, że na pewno się musi udać, ale
doktorze czy on będzie sprawny w stu procentach ?
Nagle odezwał się i drugi głos, także męski lecz trochę ochrypły jakby należał
do siedemdziesięcioletniego staruszka. Rzekł on:
- Nie mogę dać stuprocentowej pewności, ale prowadzimy całodniową obserwację
pacjenta, żeby w jak najszybszym tempie w razie czego udzielić mu pomocy.
Kiedy na powrót nastała grobowa cisza, chciałem w niej trwać jak najdłużej,
niestety nie było mi to dane ze względu na to że naprzeciwko stołu przy którym
siedziałem, ukazały się zamknięte drzwi z wydobywającego się spod nich białym
światłem. Ku mojemu zdziwieniu drzwi z przeraźliwym skrzypieniem zaczęły się
otwierać, za nimi jednak widać było tylko oślepiające światło. Pomimo niepewności
czułem, że muszę iść w jego kierunku. Wstałem z krzesła i zacząłem przybliżać
się do lekko otwartych drzwi. Światłość, światłość co raz bliżej mnie. Nie mogę
się oprzeć. Otworzyłem drzwi i wszedłem w
światło. Wydaje mi się to wszystko strasznie dziwne. Otacza mnie
olśniewająca biel ,a przecież jeszcze przed chwilą siedziałem w pokoju tylko z
jedną żarówką, czytając i rozmyślając. Patrząc w tą biel zdałem sobie sprawę,
że chyba wolałbym siedzieć w ciemności wcześniejszego pomieszczenia, niestety
obróciwszy się na pięcie, ku mojemu zdziwieniu nie było już drzwi. Ale w tym
samym miejscu znajdowała się lita
ściana o kolorze reszty
pomieszczenia.--No
nic. Nie pozostało mi nic innego jak spróbować się przespać tutaj.
Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem, najzwyczajniej w świecie położyłem się na
ziemi i zamknąłem oczy. W ciemności własnego umysłu zacząłem się zastanawiać i
zadawać pytania.
Skąd się tu wziąłem? Co to za miejsce? Z jakiego powodu lub powodów tu
trafiłem? Jak długo tu już jestem? Parę godzin, parę dni a może tygodni?
Nie umiałem jednak wymyślić sensownych odpowiedzi na zadane przez samego siebie
pytania. Mając zamknięte oczy, poczułem
w końcu ogarniającą mnie senność. Próbując walczyć z nią i własnymi myślami
przegrałem niestety. Zasnąłem, a wraz z tym przypłynął do mnie i sen.
"Idę
przez las, bardzo gęsty. Z drzew zwieszone są długie liany, a wszystkie drzewa
pokryte są mchem. Stąpam
po małej wyrazistej ścieżce prowadzącej w głąb lasu. Idąc tą ścieżką napotykam
różne dziwne stworzenia, lecz one nie zwracają na mnie uwagi. Wielkie węże
unoszące się w pionie na końcówce ciała z wielką paszczą, jakieś przedziwne
zwierzę ze skorupą, a z niej wychodzącą jedynie głową i czterema łapami. Na
samej skorupie widniały zaś szeregi długich kolców i…
To nie możliwe… Na jednym z tych dziwnych stworzeń, właśnie na kolcach
zauważyłem coś niepokojącego. Ciała… Jakby zostały rzucone od góry na kolce
tego zwierzęcia. Te z samej góry kolców wyglądały jakby jeszcze niedawno tętniły
życiem, natomiast te z samego dołu przyciskane do powierzchni skorupy,
wyglądały jak
by były w zaawansowanym stopniu rozkładu. Nie myśląc rzuciłem się w te
pędy, biegnąc ścieżką jak najszybciej. W jednej chwili jednak musiałem
zahamować. Przed moimi oczami stała konstrukcja z powyginanej blachy z
dodatkami elementów drewnianych. Ten widok wprawił mnie w osłupienie lecz nie
na długo. Znowu przez chwilę widzę ciemność oznaczającą koniec tej dziwnej
projekcji."
Zbudziłem się.
Mam wrażenie, że minęło
tylko parę minut ale tak naprawdę nie wiem ile spałem. Obudziłem się ale mimo
to nie otwierałem
jeszcze oczu. Rozmyślałem o tym, co widziałem w swoim śnie. Czy ten sen chciał
mi coś w ten sposób przekazać? Nie rozumiałem w pełni tego co właśnie mi się
przyśniło. Dość rozmyślania. Otwarłem
oczy i okazał się sufit, zupełnie odmienny od tego który
widziałem zamykając oczy. Jest on wykonany teraz z srebrnego metalu.
-O widzę że się obudziłeś. – Ponownie słyszę ten ochrypły głos.