niedziela, 11 października 2015

Rekto 2.1



Popatrzyłem w lewą stronę, usłyszałem stamtąd cichy tajemniczy szmer. Na krześle obok, (jak mi się wydawało) stołu, na którym leżałem, siedział szczupły, trochę posiwiały, mężczyzna z krótką brodą. Mężczyzna nawet siedząc lekko podpierał się laską, a ubrany był w trochę już postrzępiony i poszarzały kitel jaki kiedyś widziałem u  lekarza. Miał również na sobie czarne spodnie oraz buty przypominające takie z marynarki, natomiast pod kitlem ubraną czerwoną koszulę. Patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami pełnymi zdumienia, z resztą w jego głosie też można było to zdumienie usłyszeć.
-Nie do wiary. Nie myślałem że tak szybko dojdziesz do siebie po tym wszystkim. Jak tam ręka? Jak się czujesz? – Powiedział.
Zacząłem się zastanawiać, o co chodzi? Co mi się niby stało? Spróbowałem wstać, ale tak jak szybko spróbowałem tak i szybko tego pożałowałem. Przeszył mnie niewyobrażalny ból w prawym ramieniu oraz w prawej skroni. 
-Nie wstawaj, musisz jeszcze odpoczywać. Przeszedłeś bardzo ciężki zabieg. – Rzekł starzec stanowczym głosem.
-Jaki zabieg? Co mi się stało? Gdzie ja jestem? – Powiedziałem powoli ze względu na dalszy ból w skroni.
- Znaleźliśmy Cię w tym bunkrze, w którzy aktualnie się znajdujemy. Leżałeś w drzwiach z prawie spalonym prawym przedramieniem oraz z poparzoną połową twarzy. Brzmi to nie wiarygodnie, ale jeśli nie wierzysz to sam sprawdź. Tam jest lustro – pokazał dłonią na ścianę po mojej prawej.
Spojrzałem w tamtą stronę. Na ścianie ku mojemu zdziwieniu wisiało najprawdziwsze lustro. Małe bo małe ale jednak było to lustro a nie kawałek wypolerowanego metalu. Prawdziwe szkło a nie żaden pieprzony metal. W obecnym stanie postanowiłem i tak nie wstawać skoro wcześniejsza próba przysporzyła mi aż takiego wielkiego bólu.
-Jak na razie jeszcze przeleżę to, ale jakim cudem ja jeszcze żyje? – zapytałem już trochę pewniej.
-Chłopcze, szczerze nie wiem jakim cudem przeżyłeś. Twoje szanse były tak nikłe że nie wiem co mnie skłoniło żeby posłuchać tamtego faceta. Ale jeśli chodzi o szczegóły zabiegu to można powiedzieć że spróbowałem zrekonstruować twoją twarz oraz niestety, zamputować twą prawą rękę i zastąpić ją mechaniczną.
-Jaki facet? Jaka mechaniczna ręka? Skąd ją wzięliście ? Jak na razie dajesz mi więcej pytań niż odpowiedzi – Powiedziałem lekko zbulwersowany.
Stary westchnął.
- Dobra niech Ci będzie, postaram się  opowiedzieć Ci na twoje pytania. Twoja ręka została zamieniona na mechaniczną, znaleźliśmy ją w fabryce niedaleko z tąd. Kiedyś, przed tym...przed tym wszystkim, znajdował się tam prowizoryczny warsztat biotycznych protez, nic dziwnego skoro fabryka ta produkowała części do robotów, a z tych części łatwo jest zrobić protezy. Znaleźliśmy wśród tych wszystkich protez jedyną biotyczną rękę. Nie wiem jakim cudem przetrwała tyle lat nie zniszczona przez czas i rdzę. Miałeś wielkie szczęście. Wszczepiliśmy Ci ją jak tylko przygotowaliśmy  twoje ciało tak by nie odrzuciło wszczepu. Z twarzą i głową było jeszcze gorzej. Oko prawe doszczętnie zniszczone, a skroń i głowa z prawej części  poparzona i spalona do skóry. Niektóre kości też nie wytrzymały tego co Cię załatwiło. Niektóre popękały albo doszczętnie się zdezintegrowały. Na twoje szczęście obrażenia nie dosięgnęły mózgu, a dowodem jest to, że jeszcze z nami rozmawiasz i kontaktujesz co się do Ciebie mówi. Każdy ubytek w kości zastąpiłem stalą chirurgiczną z innych znalezionych protez. Skórę i trochę tkanek przeszczepiłem z czego tylko się dało, a oko zastąpiłem szklanym. Facet który kazał mi to zrobić stoi aktualnie za drzwiami. Nazywa się Sin i jest dowódcą, a może bardziej by pasowało określenie, burmistrzem miasta AirForce. Powstało ono na zgliszczach bazy powietrznej. On jako jedyny przeżył w tej bazie po tym wszystkim. Jako że sam nie wiedział co ze sobą zrobić osiedlił się tam, a w późniejszym czasie zaczęli dołączać do niego inni Poszukiwacze Pustkowi szukający stałego miejsca zamieszkania.